poniedziałek, 10 lipca 2017

Antywojenna amerykańska powieść

"Długi marsz w połowie meczu" Ben Fountain
Wydawnictwo Czarne, 2017 rok.

"Długi marsz w połowie meczu" B. Fountain
To miała być dobra książka o amerykańskich żołnierzach wracających z wojny w Iraku. I rzeczywiście była o żołnierzach...

Żartuję. To była dobra książka, nawet bardzo dobra. Możecie już nie czytać dalej, tylko biegnijcie do księgarni/ biblioteki/ do mnie i czytajcie!

czwartek, 29 czerwca 2017

"Mały Teatr" czyli "Jaś i Małgosia" całkiem inaczej

"Mały Teatrzyk: Jaś i Małgosia", ilustracje: Anna Trzpil,
Wydawnictwo Mały Teatr Ilustracji.

Są takie książki dla dzieci, o których mówi się, że są lepsze niż telewizja i nawet największych pożeraczy kreskówek odciągną od ekranu lub tabletu. Budzi to zawsze trochę moje wątpliwości, bo choć kocham czytać, to wiadomo jak to jest z tymi współczesnymi zdobyczami techniki. Ale jakiś czas temu odkryłam ni to książkę, ni to film, z nazwy teatr, a w praktyce wspaniały sposób na przyciągnięcie i skupienie uwagi małego widza i słuchacza.

Mowa o "Małym Teatrzyku: Jaś i Małgosia" z ilustracjami Anny Trzpil. Wzorowany na japońskim teatrze ilustracji Kamishibai składa się z ponad dwudziestu niewielkich plansz z ilustracjami i tekstem bajki na odwrocie. Do tego mamy dołączone teksturowe okienko, w którym umieszczamy kolejne obrazki.

poniedziałek, 19 czerwca 2017

Przegapiony Booker


"Poczucie kresu" Julian Barnes,
Wydawnictwo Świat Książki, 2011 r.

Rzadko piszę tutaj o książkach wydanych dawno temu, ale dzisiaj będzie wyjątek, bo "Poczucie kresu" zdecydowanie na to zasługuje.

Generalnie staram się śledzić większość najważniejszych nagród literackich i chociaż niestety nie jestem w stanie wszystkich nagradzanych tytułów czytać, to jednak mniej więcej kojarzę tytuły, po które obiecuję sobie sięgnąć przy najbliższej okazji. Jednak Nagrodę Bookera w 2011 roku kompletnie przegapiłam i w dodatku nigdy nic Barnesa nie przeczytałam. Ale jak mówią "lepiej późno, niż wcale". I tak też zrobiłam, a przyjemność miałam przy tym ogromną.

Tytuł brzmi może trochę pretensjonalnie, ale nic z tej pretensjonalności nie znajdziemy w tekście. Mamy tu historię czterech przyjaciół powoli wchodzących w dorosłe życie, rozmowy o literaturze, filozofii, miłości, śmierci itp.; wszystko to w klimacie akademickich rozważań. Jest też pewna tajemnica, która ich trochę łączy, a trochę dzieli. Mijają lata, a zagadka powraca, już w całkiem innych okolicznościach. Jest ona po części pretekstem dla narratora do spojrzenia na młodość głównych bohaterów z perspektywy kilkudziesięciu lat i refleksji nad tym, jak różnie odbieramy rzeczywistość w zależności od tego, skąd na nią patrzymy.

Nie obędzie się bez gorzkich refleksji, ale Barnes ma też sporo sympatii dla swoich bohaterów i mimo wszystko jest dla nich raczej wyrozumiały. Tak czy inaczej, daje do myślenia i książka wcale nie jest taka lekka jakby się mogło na początku wydawać.

Zdecydowanie polecam i sama zaraz sięgam po "Papugę Flauberta", czyli chyba najbardziej znaną powieść Juliana Barnesa. Wkrótce dam znać czy się nie rozczarowałam.

PS. Fajną i porządną recenzję znajdziecie na stronie www.dwutygodnik.com.

sobota, 10 czerwca 2017

"Polacos" A. Pamuła (reportaż śmieszno-straszny)

"Polacos. Chajka płynie do Kostaryki" Anna Pamuła,
Wydawnictwo Czarne, 2017 r.

"Polacos. Chajka płynie do Kostaryki" A. Pamuła
Kiedy tylko przeczytałam tytuł tej książki i zobaczyłam niesamowite zdjęcie z okładki, od razu poczułam, że mam ochotę dowiedzieć się co to za Chajka i skąd pomysł w jej głowie, żeby popłynąć do Kostaryki. Fragment tekstu wybrany przez wydawcę do promocji zachęcił mnie dodatkowo:

"(...) Na statku Orinoco do Kostaryki przypływa czterech dwudziestolatków z Kałuszyna: Mendel, Josek, Jacobo i Judko. W Ameryce Centralnej zakładają fabrykę swetrów, ale szybko przerzucają się na kostiumy kąpielowe, bo nie przewidzieli, że w Ameryce będzie gorąco."

I jak tu nie przeczytać?! Zdradzę jeszcze, że akurat Kałuszyn to takie miasteczko, które ma swoje ważne miejsce w mojej rodzinie. Czym prędzej zabrałam się więc za lekturę.

poniedziałek, 24 kwietnia 2017

"Świat w płomieniach" S. Hustvedt

"Świat w płomieniach" Siri Hustvedt,
Wydawnictwo W.A.B., 2017 r.

"Świat w płomieniach" S. Hustvedt
"Świat w płomieniach" to naprawdę osobliwa książka. Dawno nie czytałam nic tak dziwnego!
Całość utrzymana jest w konwencji dokumentu przeplatanego fragmentami dziennika głównej bohaterki czyli Hariett Burden (ale wszystko to fikcja).

Kobieta jest artystką, a jednocześnie (co w kontekście tej historii jest nie mniej ważne) żoną uznanego nowojorskiego marszanda. Jego śmierć jest punktem zwrotnym dla Burden, która postanawia rozwinąć swoją karierę artystyczną. Czuje jednak. że ogranicza ją jej nazwisko i...płeć. Decyduje się więc wystawiać swoje prace pod maską mężczyzny. I tu zaczyna się skomplikowana gra, którą będziemy śledzić przez większą część powieści.

czwartek, 20 kwietnia 2017

"Nemezis" w wersji audio

"Nemezis. O człowieku z faweli i bitwie o Rio" Misha Glenny,
AUDIOBOOK, Wydawnictwo Czarne, 2017 r.

"Nemezis. O człowieku z faweli i bitwie o Rio" M. Glenny
Kojarzycie ten znakomity reportaż? To była jedna z pierwszych książek opisanych przeze mnie na blogu :)

Dobrze ją pamiętam i wciąż uważam, że to była bardzo dobra lektura. Więcej informacji znajdziecie w tym wpisie. Donoszę więc uprzejmie, że właśnie ukazał się audiobook po polsku, czyta Andrzej Hausner. To opcja specjalnie dla tych, którzy preferują wersje audio lub po prostu wciąż nie mają czasu, żeby usiąść spokojnie nad książką, tylko słuchają podczas jazdy autem czy sprzątania.

czwartek, 13 kwietnia 2017

"Topografia pamięci" M. Pollack

"Topografia pamięci" Martin Pollack,
Wydawnictwo Czarne, 2017 r.


"Topografia pamięci" M. Pollack
"Topografia pamięci" to zbiór tekstów z lat 2008 - 2016 austriackiego dziennikarza, pisarza i tłumacza Martina Pollacka. Mamy tu wspomnienia, przemyślenia, rodzinne historie i okolicznościowe przemówienia, które łączy tytułowa pamięć. Co zapamiętujemy, a co zapominamy? My jako jednostki, rodziny, narody. Pamięć jest bezcenna, ale i zawodna, poddająca się manipulacji, wygodna. Trzeba uważać z tą pamięcią.

"O masakrze (...), w której zabito stu osiemdziesięciu węgiersko-żydowskich robotników przymusowych, w raporcie nie ma ani jednego słowa. Jakby nigdy nic się nie zdarzyło. Jakby nikt o tym nic nie wiedział ani nie słyszał. Jakby nikogo przy tym nie było."

Jednocześnie Pollack sam rozlicza się z bardzo osobistą historią rodzinną: jego ojciec był wysoko postawionym funkcjonariuszem SS oraz szefem Gestapo w Linzu. Pozornie stawia to Pollacka po stronie oprawców, a nie ofiar:

"Wszyscy bez wyjątku w rodzinie mojego ojca byli zadeklarowanymi lub wręcz zagorzałymi nazistami.(...) A mimo to nie uważali się za sprawców, lecz za ofiary. I chętnie o tym mówili.(...) O rabunku i bezprawiu, o swoim aresztowaniu i pobytach w więzieniu, o obozach przymusowego pobytu, o nieludzkich warunkach w areszcie i zakazie pracy. I o tym, że oni sami i im podobni musieli po 1945 roku przejść przez to wszystko. Jakże niesprawiedliwie. Zawsze to podkreślali, nie zdając sobie sprawy z własnej winy." 

poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Nagroda im. Kapuścińskiego w czasach postprawdy

18 marca 2017 r. ogłoszono nominowanych do nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za reportaż literacki (tutaj). Wśród wymienionych tytułów jest między innymi "Głód" Caparrósa, o którym już pisałam na blogu (tutaj). O ile nominacja tego tytułu w ogóle mnie nie zdziwiła, o tyle zaskoczyła mnie treść postscriptum do ogłoszonych wyników. Otóż napisano tak: 

"Jury zwraca uwagę, (...) że w dziełach, będących efektem ogromnej pracy dokumentacyjnej, jak niektóre z nominowanych reportaży, indeksy powinny być normą. Tymczasem żadna z nominowanych książek nie została przez polskich wydawców zaopatrzona w indeks (...). Normą powinna być też bibliografia (w tym internetowa). Te niedostatki – zwłaszcza brak bibliografii – świadczą o braku szacunku do czytelnika, obniżają dokumentacyjną wartość pracy autorów (...)". 

czwartek, 6 kwietnia 2017

"Pozwól rzece płynąć"

"Pozwól rzece płynąć" Michał Cichy,
Wydawnictwo Czarne, 2017 rok.


"Pozwól rzece płynąć" M. Cichy
Jak widać nie mogę się coś ostatnio zmobilizować do regularnych wpisów na bloga... Ale co ja poradzę, że trafiam na takie książki, które raczej skłaniają by się zatrzymać w ciszy i spokoju, i pomilczeć ;)

Sięgnęłam po "Pozwól rzece płynąć", bo tytuł ciekawy, okładka ładna i recenzje dobre. Ponieważ to dość cienka pozycja pomyślałam, że przeczytam raz dwa. Zaczęłam i... od początku musiałam przestawić się na inną prędkość czytania niż zazwyczaj. Musiałam pozwolić płynąć tej książce swoim tempem, bo inaczej wpadałam w jakieś zawirowania.

Płynęłam tak sobie przez opis kawałka Warszawy, pogody i widoku na park, przez historie o pani z kiosku i znanym na całe osiedle psie. I wcale nie było nudno! To było jak medytacja, nad codziennością, nad tu i teraz.

"Spokój jest najczystszym z dóbr. Nigdy nie jest go za dużo, nigdy się nie wyczerpuje i zawsze może być głębszy. To on daje miejsce pod wszystko pozostałe. Jest jedyną rzeczą, o którą warto się starać. A kiedy się o niego postaramy, inne rzeczy zaczynają przychodzić bez starań."*

poniedziałek, 13 marca 2017

"Pragnienie" Flanagana

"Pragnienie" Richard Flanagan,
Wydawnictwo Literackie, 2017 rok.

"Pragnienie" Richard Flanagan
Od dłuższego czasu w różnych programach literackich i magazynach o książkach napotykam się na twórczość dwóch pisarzy, którzy są niezwykle dobrze oceniani przez krytyków i chwaleni przez czytelników, a mi niestety ich twórczość była do tej pory całkiem obca. Mam na myśli Richarda Flanagana i Davida Fostera Wallace'a. Postanowiłam wreszcie nadrobić zaległości i dzisiaj będzie o tym pierwszym.

Richard Flanagan jest australijskim pisarzem, reżyserem i scenarzystą filmowym. Pierwszą swoją powieść "Death of a River Guide" opublikował już w 1994 roku, ale w Polsce ukazała się dopiero "Księga ryb Williama Goulda" w 2004 roku. Potem długo, długo nic, aż w 2015 roku w Wydawnictwie Literackim ukazał się przekład nagrodzonych Bookerem "Ścieżek Północy" i później już co roku kolejny tytuł.

Najnowsza książka Flanagana w polskim przekładzie ukazała się w styczniu. "Pragnienie" to dwie równoległe opowieści, obie osadzone w połowie XIX wieku. Miejsce akcji pierwszej z nich to Ziemia Van Diemena (obecnie Tasmania) z małą Aborygenką w roli głównej, drugiej - Anglia z Karolem Dickensem jako głównym bohaterem. Oba wątki przeplatają się i trzymają czytelnika w napięciu ale jeśli potrzebujecie wiedzieć trochę więcej szczegółów, zerknijcie na opis na okładce - nie umiałabym zwięźlej i konkretniej streścić tej historii, więc już się nie wysilałam, tylko wstawiłam Wam zdjęcie.

"Pragnienie" Richard Flanagan
Od siebie mogę powiedzieć, że była to bardzo dobra lektura, wciągająca i poruszająca, niestety też bardzo smutna. Bo to opowieść nie tylko o pragnieniu, ale i o upadku - Aborygenów, kolonizatorów, kobiety, mężczyzny, nadziei i ambicji... Tym niemniej polecam. A sama z pewnością sięgnę po pozostałe książki autorstwa Flanagana. Czego i Wam życzę ;)

Jeśli chcielibyście sięgnąć do źródła to tutaj znajdziecie stronę autora. W sieci nie brakuje też wywiadów z Flanaganem, jeden z wielu możecie znaleźć na onet.ksiazki.pl do przeczytania lub do wysłuchania w radiowej Trójce w audycji "Z najwyższej półki".

A jakby ktoś chciał poczytać trochę o Aborygenach to taki ciekawy blog znalazłam - przedeptane.pl :)

niedziela, 5 marca 2017

"Ból" Z. Shalev

"Ból" Zeruya Shalev,
Wydawnictwo W.A.B, 2016 r.

"Ból" Z. Shalev
Ostatnio taką mam refleksję, że za dużo czytam słabych książek. Prawie zawsze staram się wybierać tytuły po wcześniejszym sprawdzeniu recenzji, nagród lub z rekomendacji osób, których gust literacki sobie cenię. Wszystko po to, żeby oszczędzić sobie rozczarowania i straconego czasu. Tu, pomimo podjętych wcześniej działań zwiadowczych, nie udało mi się uniknąć zawodu...

"Ból" to na początku książka o cierpieniu, zarówno cielesnym i emocjonalnym. Bohaterka, niczym kobieta z okładki, odczuwa ból napiętych strun relacji z mężem, z dziećmi, z kochankiem... Cierpli, plącze się, próbuje uwolnić. I ten ból na prawdę czuć, to największy plus tej książki.

Całość to w 40% romans napisany dobrym językiem, później trochę dramatu i nieco zbyt patetyczne zakończenie... Miała być znakomita książka, jedna z najlepszych 2016 roku*. Powiem krótko - mi się nie podobała.

niedziela, 12 lutego 2017

Beksińscy wg Grzebałkowskiej

"Beksińscy. Portret podwójny" Magdalena Grzebałkowska,
Wydawnictwo Znak, 2014 r.

Na początku podzielę się z Wami takim osobistym doświadczeniem. Otóż często czytam kilka książek równolegle, najczęściej sięgam wtedy po różne gatunki i wybieram lektury wymagające różnego poziomu zaangażowania emocjonalnego, czyli coś ciężkiego przeplatam z lżejszymi pozycjami. Tutaj od razu poczułam, że tak się nie uda. Już po pierwszych stronach wiedziałam, że to historia, która będzie wymagać 100% mojego zaangażowania.

Nie jestem ani miłośniczką twórczości Zdzisława Beksińskiego, ani tym bardziej fanką radiowych audycji jego syna, Tomasza. W sumie sięgnęłam po tę książkę głównie ze względu na autorkę i film "Ostatnia rodzina". I nie żałuję.

To biografia podwójna; poruszająca intelektualnie i emocjonalnie, miejscami przerażająca i straszna, niekiedy nadspodziewanie zabawna. 

środa, 1 lutego 2017

Dzieci w państwie opiekuńczym

"Dzieci Norwegii. O państwie (nad)opiekuńczym" Maciej Czarnecki,
Wydawnictwo Czarne, 2016 r.


Miałam dużo obaw co do tego reportażu, a pierwsza i największa była o to, czy nie jest on pisany pod z góry założoną tezę, zawartą zresztą już w tytule. Kolejna dotyczyła tego, że jak z każdej pojedynczej historii ludzkich losów, a z takich historii składa się ta książka, warto wyciągać wnioski, ale nie koniecznie uogólnienia. Że na przykład Norwegia to zły kraj, bo państwu X odebrano dzieci w skandaliczny sposób na podstawie niesprawdzonych informacji.

I niestety kiedy zaczęłam już lekturę moje obawy zaczęły się potwierdzać. W dodatku już na początku czytamy:

"W Polsce pieszy będzie czekał posłusznie na czerwonym świetle. Norweg, jeśli nic nie jedzie, ruszy do przodu - przecież ocenił, że jest bezpiecznie."

Historia rodzinna Moniki Sznajderman

"Fałszerze pieprzu. Historia rodzinna" Monika Sznajderman,
Wydawnictwo Czarne, 2016 r.


To powieść, od której dostajemy właściwie dokładnie to, czego się spodziewamy po przeczytaniu opisu z okładki. Historia rodzinna sięgającą do końca lat '80 XIX wieku, skoncentrowana jednak na dwudziestoleciu międzywojennym i czasach drugiej wojny światowej.

Jest to powieść autobiograficzna i choć jej autorka, ze względu na swój wiek, nie była bezpośrednim świadkiem ani uczestnikiem opisywanych zdarzeń, to jej świadectwo jest niezwykłe przez sam fakt, że łączy ona w sobie historie dwóch zupełnie różnych rodzin: z jednej strony polskich żydów z których większość zginęła w wyniku prześladowań, a z drugiej strony polskiego ziemiaństwa, którzy żyli niejako obok Holocaustu.

wtorek, 31 stycznia 2017

Nasz pierwszy poradnik o życiu ;)

"Przytul mnie" Nick Vujicic,
wydawnictwo Studio Emka, 2016 r.

To książka,  która już na pierwszy rzut oka budzi moje mieszane uczucia. Po pierwsze, ciekawość, bo to niejako  autobiografia  człowieka, który od urodzenia żyje bez rąk i nóg i pomimo licznych trudności i fizycznych ograniczeń realizuje kolejne swoje ambitne plany. Po drugie, obawę, bo już sama zapowiedź, że jest to opowieść "(...) o tym jak wielkie znaczenie w naszym życiu ma miłość. Nieważne czy jesteś dzieckiem czy dorosłym, naucz się szanować i doceniać każdy dzień" brzmi, jak zdanie wyjęte z amerykańskiego poradnika o kilku uniwersalnych prawdach, które każdemu pozwolą odnaleźć szczęście w życiu...

"Żniwa zła" czyli raczej słaby kryminał

"Żniwa zła" Robert Galbraith (J.K.Rowling),
Wydawnictwo Dolnośląskie, 2016 r.


To już trzecia książka z serii o detektywie Cormoranie Strike'u autorstwa Roberta Galbraitha czyli J.K. Rowling (tak, tak - to ta pani od Pottera ;). Jeśli ktoś nie czytał pierwszej części, a lubi klasyczne kryminały, to polecam "Wołanie kukułki". Kontynuacja - "Jedwabnik" - też była ok.

Co do części trzeciej, to muszę przyznać, że mocno mnie zmęczyła. Jeśli czytam kryminał dłużej niż kilka dni to oznacza, że nie jest dobrze - albo ze mną, albo z książką. W tym wypadku ze mną wszystko ok, za to "Żniwa zła" są poprostu trochę nużące.

piątek, 27 stycznia 2017

"Muza" Jessie Burton

"Muza" Jessie Burton,
Wydawnictwo Literackie, 2016 r.


Nie mam wiele do napisania na temat tej książki... To jeden z tych tytułów, który jest tak reklamowany, że pojawia się co krok, wyskakuje na co drugiej przeglądanej stronie www i w końcu, kiedy otwieracie lodówkę i też go tam widzicie - bierzecie pewni, że właśnie tego chcieliście spróbować. A gdy zaczyna się konsumpcja okazuje się, że lepiej było pomyśleć dwa razy. 

Nie to że nie smaczne. Trzymając się tej metafory, powiedziałabym, że to taki fast food. Są tacy, którym tylko takie smakują, a inni nie sięgną po nie nigdy. Ja tam staram się unikać, ale bez przesady. 

sobota, 14 stycznia 2017

Kobro i Strzemiński

 "Kobro. Skok w przestrzeń" Małgorzata Czyńska,
Wydawnictwo Czarne, 2015 r.


Wczoraj odbyła się premiera "Powidoków" Andrzeja Wajdy, filmu o Władysławie Strzemińskim. Jeśli chcecie uzupełnić sobie tę historię, to polecam książkę "Kobro. Skok w przestrzeń" Małgorzaty Czyńskiej.
To książka wydana przez Czarne, w tej samej serii co "Stryjeńska. Diabli nadali" Angeliki Kuźniak, o której kiedyś już pisałam (tutaj). Tym razem jest równie dobrze, a może nawet lepiej, bo nieco więcej tu teorii sztuki, za to też dużo smutniej. 

Biografia Katarzyny Kobro to historia skomplikowana: od rewolucji październikowej, poprzez dwie wojny światowe i w końcu życie w powojennej Polsce. Związek Kobro ze Strzemińskim jest trudny, bywa burzliwy i niestety nie brakuje w nim przemocy, ostatecznie kończy się separacją. W swojej twórczości Kobro ma okresy mniej i bardziej płodne, sukcesy i porażki, które przekuwają się również na sytuację materialną; zdarzają się chwile, w których artystka decyduje się zniszczyć część swoich prac, aby...móc nimi napalić w piecu.

środa, 11 stycznia 2017

Fiedorczuk z Paszportem POLITYKI

wydawnictwo Wielka Litera, 2016 r.
 
Wczoraj Paszport POLITYKI w kategorii Literatura dostała Natalia Fiedorczuk za książkę "Jak pokochać centra handlowe". To opowieść o młodej matce, zupach, kupach, dobrych radach, marnym bycie, rutynie i depresji. Brzmi znajomo?
Początek książki, a może nawet pierwsza połowa, wydawały mi się w dużej mierze powtórzeniem różnych blogów, artykułów i rozmów, które sama wielokrotnie prowadziłam. Jest tu odczarowanie macierzyństwa, rozprawienie się z różnymi jego mitami i pokazanie, jak to przeważnie na prawdę jest - że trudno, męcząco, że dla kobiety to jedno wielkie ćwiczenie z zawierania kompromisów z sobą samą i całym światem, że bywa też dobrze i fajnie, ale właściwie należy udawać, że inaczej w ogóle się nie zdarza.
I już myślałam, że więcej od tej książki nie dostanę, ale dostałam. Bo druga część domyka tę historię jakby kolejnymi warstwami. W ten sposób powstaje wielowymiarowa opowieść o macierzyństwie, krótka, ale niezwykle treściwa.

poniedziałek, 9 stycznia 2017

Zamach na Marleya i inne nieszczęścia

"Krótka historia siedmiu zabójstw" Marlon James,
Wydawnictwo Literackie, 2016 r.

To książka, na której utknęłam na kilka tygodni... Niby nagroda Bookera 2015, niby super recenzje, a jakoś mi się dłużyło, nużyło i gubiłam się w akcji...

Trzy okresy i wątek przewodni - zamach na Boba Marleya.
Może to klimat Jamajki nie współgrał z polskim grudniem? Może wątki polityczno-społeczne zza oceanu nie przebiły się przez przedświąteczną gorączkę przygotowań? Nie wiem... Najwięcej problemu sprawił mi język- rozdziały w których narratorzy opowiadają slangiem swoje perypetie były niewątpliwie nie lada wyzwaniem dla tłumacza. Nie znam się na tej sztuce ani trochę, więc nie wiem czy ma sens używanie słów "prug" czy "wychaczyć" dla uzyskania efektu niepoprawności języka bohaterów... Dodając do tego zamierzone błędy gramatyczne, powtórzenia etc. uzyskujemy tekst, który czyta się kilkakrotnie wolniej niż zwykły i znacznie ciężej. Momentami nie mogłam pozbyć się tego nieznośnego wrażenia, że to mocno sztuczna stylizacja. To co dla mnie było jednak pewnym minusem, dla anglojęzycznego czytelnika jest pewnie zaletą, a może nawet największą wartością tej książki.

Do tego mamy mnogość wątków, bohaterów i narratorów. Przyznam szczerze, że momentami się już gubiłam... Ale to wina braku skupienia. Spotkałam się gdzieś z porównaniem, że "Krótka historia..." jest takim literackim "The wire" osadzonym na Jamajce. Kiedy zaczęłam czytać tę książkę trochę jak scenariusz serialu i dodatkowo włączyłam sobie  ścieżkę dźwiękową inspirowaną załączoną na końcu książki listą utworów, od razu lepiej odnalazłam się w tej konwencji. I jeśli kiedyś powstanie ekranizacja tej powieści - od razu obejrzę!

Podobno autor nie spodziewał się bookera, bo wszyscy obstawiali "Małe życie". I choć Hanya Yanagihara to zdecydowanie moja faworytka, rozumiem wybór "Krótkich historii...", jako wyróżnienie dla autora za trud opisania złożonej historii Jamajki i zawiłości społeczno-
politycznych oraz językową ekwilibrystykę.
Zdecydowanie gratka dla fanów Marleya!

Najbardziej polubiłam wątek Niny Borges, jakby ktoś pytał;) A na koniec dobry cytat - fragment rozmowy bogatego Amerykanina z Jamajką, która u niego pracuje i opiekuje się nim. Zaczyna starszy pan:

"- No tak, nie wiem, co kupuje moja cholerna rodzina, chociaż ten już od dawna tutaj wisi. Moim zdaniem wygląda, jakby się jakiś dzieciak nażarł kredek świecowych i zrzygał na płótno.
- Rozumiem.
- Ale się nie zgadzasz.
- Nie bardzo mnie obchodzi, co inni myślą o sztuce, proszę pana. Albo ludzie chwytają, albo nie, może lepiej, że nie chwytają, dzięki temu w muzeum jest luźniej, można mieć więcej przestrzeni dla siebie i nie natykać się na kretynów mówiących, że ich czteroletnia córka maluje lepiej."


PS. Ze względu na język właśnie jednym z bohaterów wywiadów stał się również tłumacz Robert Sudół. Przeczytajcie poniższy, naprawdę ciekawy.
http://booklips.pl/wywiady/jak-sie-calkiem-nie-da-to-nie-calkiem-da-sie-wywiad-z-robertem-sudolem-autorem-przekladu-krotkiej-historii-siedmiu-zabojstw-marlona-jamesa/

A np. tu http://wyborcza.pl/7,75517,20898411,polacy-rozumiem-was-mowi-marlon-james-laureat-nagrody-bookera.html wywiad z samym autorem.

czwartek, 5 stycznia 2017

Gorączka czytelnika

Jak widać na blogu chwilowy przestój, który nie wynika na szczęście z mojego nieczytania ;)
Przedświąteczna gorączka, a później gorączka grypowa, trochę nadwątliły moje siły, więc postanowiłam zostawić energię na czytanie i nie starczyło jej już na pisanie. 

Ale już wkrótce możecie się spodziewać opisu zaległych lektur: 
- "Krótka historia siedmiu zabójstw" Marlona Jamesa - Booker 2015 i moje bardzo mieszane uczucia w związku z tą książką.
- "Muza" Jessie Burton - czytaliście bestsellerową "Miniaturzystkę" tej autorki? Ja nie czytałam, ale po tej lekturze raczej mało prawdopodobne, żebym po nią sięgnęła...
- "Kobro. Skok w przestrzeń" Małgorzaty Czyńskiej - to żadna nowość, ale zdecydowanie warto było ją przeczytać. Kolejna udana mini-biografia Wydawnictwa Czarne. 

I coś dla dzieci:
- "Przytul mnie" Nicka Vujucica - poradnik "jak żyć" dla maluchów ;)

Niebawem skończę też "Fałszerzy pieprzu. Historię rodzinną" Moniki Sznajderman, "Dzieci Norwegii. O państwie (nad)opiekuńczym" Macieja Czarneckiego i kolejny z serii kryminał J.K. Rowling o Cormoranie Strike'u "Żniwa zła". 

A jak skończę, to postaram się napisać co mi się podobało, a co nie i mam nadzieję, że jeśli dopadnie mnie jeszcze jakaś gorączka, to już tylko czytelnicza :)))