piątek, 2 września 2016

Klasyczny kryminał?

"Sidney Chambers. Cień śmierci" James Runcie
Wydawnictwo Marginesy, 2016 r.

Usłyszałam niedawno o całkiem przyzwoitym (podobno) serialu detektywistycznym, nieco w klimacie kryminałów Agathy Christie. Ponieważ ostatnio ciężko mi przewidzieć, kiedy będę miała dłuższą chwilę wolnego czasu, żeby nie oglądać jednego odcinka na trzynaście razy, postanowiłam sięgnąć po pierwowzór.

"Sidney Chambers. Cień śmierci" wydało wydawnictwo Marginesy, które kojarzy mi się między innymi z "Dochodzeniem" D. Hewsona i za rozrywkę jaką mi dostarczyli tą lekturą bardzo ich lubię. Oczywiście w swojej ofercie mają znacznie więcej i często znacznie lepszych pozycji, np. serię J. Cabre czy "Shantaram" G.D.Robertsa.

Tu mamy do czynienia ze zbiorem opowiadań, których głównym bohaterem jest ksiądz pracujący w małej parafii pod Londynem i... rozwiązujący zagadanki kryminalne. Czasem jest to kradzież, innym razem morderstwo. Młodemu duchownemu bliżej do panny Marple niż Detektywa w Sutannie (pamiętacie jeszcze ten serial?!;)  Dostajemy trochę obrazków z angielskiej prowincji lat '50, odrobinę Londynu z tamtego okresu, eleganckie obiady u arystokracji i jazzowe koncerty w Soho. Dodatkowo ksiądz jest młody i służy w kościele anglikańskim więc mamy również wątek miłosny.

Niestety James Runcie nie jest jak Agatha Christie. Wszystko to trochę naiwne a klimat słabo zarysowany, ale w sumie czyta się przyjemnie, pod warunkiem, że w małych dawkach. W sam raz, od czasu do czasu, po jednym opowiadaniu do herbatki o 17.00 ;)

PS. Ten serial to "Grantchester" i w przeciwieństwie do książki, jest dostępny w polskiej wersji językowej już od roku. Widzieliście? A w Wielkiej Brytanii ukazało się już kilka kolejnych części przygód Sidneya Chambersa, więc jak ktoś się wciągnie, będzie miał co czytać. Ja raczej po kolejne opowiadania nie sięgnę, ale na ekranizację chętnie zerknę. Może będzie w sam raz do prasowania;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz