Wydawnictwo Literackie, 2016 r.
Dawno nic nie pisałam, bo czytałam na prawdę grubą książkę. Zajęło mi to trochę czasu, ale nie żałuję. Było warto. Spróbuję Wam napisać dlaczego.
"Głód" to połączenie reportażu i eseju, opis świata przeplatany z filozoficznymi rozważaniami autora. I choć może to brzmieć jak trudna lektura, to trudna jest rzeczywiście, ale tylko na poziomie faktów, z którymi konfrontuje nas Caparrós. Jego mistrzostwo polega na sposobie narracji, który wciąga, jak dobra powieść.
Nie da się ukryć, że na odbiór tej książki niewątpliwie duży wpływ ma pogląd polityczny odbiorcy. Autor reprezentuje ewidentnie lewicowy światopogląd. Jest to lewicowość mądra, krytyczna i odważna. Nie ukrywam - dla mnie w sam raz. Ciekawa jestem opinii osób, które mają skrajnie inne widzenie świata niż Capparós.
Mamy 700 stron. Podróżujemy kolejno przez Niger, Indie, Bangladesz, USA, Argentynę, Sudan Południowy i Madagaskar. W każdym z tych miejsc oglądamy głód. Czym jest? Skąd się bierze? Jakie są jego skutki? Odpowiedzi, które padają są różne w zależności od miejsca i czasu. Inny jest głód powoli umierających Nigeryjczyków, inny żyjących z tego co znajdą na wysypisku śmieci Argentyńczyków, jeszcze inny jedzących tylko najtańsze produkty Amerykanów... To co je łączy, to fakt, że zależą od czegoś jeszcze - od ludzi. Problem głodu na świecie to sprawa do rozwiązania - przynajmniej tak twierdzi autor, a ja mu wierzę.
Dlaczego więc wciąż istnieje? Najbardziej ogólną odpowiedź można chyba zawrzeć w jednym słowie - zachłanność. Zachłanność polityków, korporacji, konsumentów. Czyli też każdego z nas. I nie jest to tylko oskarżenie wywołujące gniew czy wyrzuty sumienia. W trakcie lektury one się pojawiają, ale to nie z nimi zostaję po przeczytaniu tej książki. To raczej rodzaj świeckiej spowiedzi, w którą autor nas włącza i sam bije się w piersi. Pokazuje co jest jego udziałem i jego winą. Jego i moją, i Twoją Czytelniku, i każdego z tego "lepszego" świata... Jednocześnie daje sobie i nam możliwość poprawy, choć z drugiej strony nie pozostawia złudzeń - nasze pojedyncze działania wiele nie zmienią. Mogą dać nam tylko odrobię ulgi, że nie bierzemy udziału w tym mechanizmie, którego produktem jest tytułowy głód. Chociaż, czy to w ogóle możliwe?
"Kadi (...) poszła z dzieckiem do szpitala.(...) Będzie już więcej niż sześć dni - tak mówi:więcej niż sześć dni - jak została przyjęta, ona i jej maluch; nie rozumie tylko, dlaczego powiedzieli jej, że dziecko zachorowało, bo nie było prawidłowo karmione.
- Zawsze mu dawałam jeść. Karmiłam go piersią, potem zaczęłam mu dawać jedzenie. Zawsze dawaliśmy mu jeść. Czasem ja i mój mąż nie jedliśmy, jedliśmy bardzo mało, ale jemu zawsze dawaliśmy; nigdy nie płakał, zawsze miał co jeść.(...) Jeśli zachorował to z innego powodu. Ktoś rzucił na niego urok, jakaś czarownica. Albo nałykał się pyłu, kiedy przeszło przez wieś to wielkie stado.(...) Nie wiem, co mu jest, ale to nie może być z jedzenia. On je.
- A co dostaje do jedzenia?
- Jak to co? Woura - rzuca, jakby to było coś oczywistego.
Nie mówię jej, że woura - rodzaj polenty z mąki jaglanej rozrobionej z wodą - nie wystarcza do wykarmienia półtorarocznego dziecka, że brakuje tam niemal wszystkiego, co dziecku potrzebne.
(...)
Parę godzin później (...) odchodzi, z martwym maleństwem na plecach."
[cyt. "Głód" M. Caparrósa, Wydawnictwo Literackie, 2016 r., str. 17]
"Nyayiyi mruży oczy, żeby lepiej widzieć; mówi, że ma bardzo zły wzrok. Pyta, czy widzę coś tam daleko; jej zdaniem to krowy. Na tych obrzeżach świata nie ma okularów, każdy widzi co widzi. Dla niektórych świat jest wyraźny i kolorowy, dla innych zamazany, nieczytelny. To pozostałość dawnej różnorodności sposobów widzenia. Teraz z krajach bogatych - w krajach, gdzie są okulary - wmówiono nam, że istnieje tylko jeden sposób patrzenia, modelowy dla nas, i że mamy się ratować, czym popadnie, byle ten model osiągnąć. Funkcje patrzenia są bowiem zunifikowane: czytanie, na przykład, wymagające pewnej ostrości widzenia, jest zjawiskiem nowym dla trzech czwartych ludzkości świata. Przez całe wieki, tysiąclecia, większość ludzi nie potrzebowała takiej rozdzielczości."
[cyt. "Głód" M. Caparrósa, Wydawnictwo Literackie, 2016 r., str. 571]