poniedziałek, 10 lipca 2017

Antywojenna amerykańska powieść

"Długi marsz w połowie meczu" Ben Fountain
Wydawnictwo Czarne, 2017 rok.

"Długi marsz w połowie meczu" B. Fountain
To miała być dobra książka o amerykańskich żołnierzach wracających z wojny w Iraku. I rzeczywiście była o żołnierzach...

Żartuję. To była dobra książka, nawet bardzo dobra. Możecie już nie czytać dalej, tylko biegnijcie do księgarni/ biblioteki/ do mnie i czytajcie!

czwartek, 29 czerwca 2017

"Mały Teatr" czyli "Jaś i Małgosia" całkiem inaczej

"Mały Teatrzyk: Jaś i Małgosia", ilustracje: Anna Trzpil,
Wydawnictwo Mały Teatr Ilustracji.

Są takie książki dla dzieci, o których mówi się, że są lepsze niż telewizja i nawet największych pożeraczy kreskówek odciągną od ekranu lub tabletu. Budzi to zawsze trochę moje wątpliwości, bo choć kocham czytać, to wiadomo jak to jest z tymi współczesnymi zdobyczami techniki. Ale jakiś czas temu odkryłam ni to książkę, ni to film, z nazwy teatr, a w praktyce wspaniały sposób na przyciągnięcie i skupienie uwagi małego widza i słuchacza.

Mowa o "Małym Teatrzyku: Jaś i Małgosia" z ilustracjami Anny Trzpil. Wzorowany na japońskim teatrze ilustracji Kamishibai składa się z ponad dwudziestu niewielkich plansz z ilustracjami i tekstem bajki na odwrocie. Do tego mamy dołączone teksturowe okienko, w którym umieszczamy kolejne obrazki.

poniedziałek, 19 czerwca 2017

Przegapiony Booker


"Poczucie kresu" Julian Barnes,
Wydawnictwo Świat Książki, 2011 r.

Rzadko piszę tutaj o książkach wydanych dawno temu, ale dzisiaj będzie wyjątek, bo "Poczucie kresu" zdecydowanie na to zasługuje.

Generalnie staram się śledzić większość najważniejszych nagród literackich i chociaż niestety nie jestem w stanie wszystkich nagradzanych tytułów czytać, to jednak mniej więcej kojarzę tytuły, po które obiecuję sobie sięgnąć przy najbliższej okazji. Jednak Nagrodę Bookera w 2011 roku kompletnie przegapiłam i w dodatku nigdy nic Barnesa nie przeczytałam. Ale jak mówią "lepiej późno, niż wcale". I tak też zrobiłam, a przyjemność miałam przy tym ogromną.

Tytuł brzmi może trochę pretensjonalnie, ale nic z tej pretensjonalności nie znajdziemy w tekście. Mamy tu historię czterech przyjaciół powoli wchodzących w dorosłe życie, rozmowy o literaturze, filozofii, miłości, śmierci itp.; wszystko to w klimacie akademickich rozważań. Jest też pewna tajemnica, która ich trochę łączy, a trochę dzieli. Mijają lata, a zagadka powraca, już w całkiem innych okolicznościach. Jest ona po części pretekstem dla narratora do spojrzenia na młodość głównych bohaterów z perspektywy kilkudziesięciu lat i refleksji nad tym, jak różnie odbieramy rzeczywistość w zależności od tego, skąd na nią patrzymy.

Nie obędzie się bez gorzkich refleksji, ale Barnes ma też sporo sympatii dla swoich bohaterów i mimo wszystko jest dla nich raczej wyrozumiały. Tak czy inaczej, daje do myślenia i książka wcale nie jest taka lekka jakby się mogło na początku wydawać.

Zdecydowanie polecam i sama zaraz sięgam po "Papugę Flauberta", czyli chyba najbardziej znaną powieść Juliana Barnesa. Wkrótce dam znać czy się nie rozczarowałam.

PS. Fajną i porządną recenzję znajdziecie na stronie www.dwutygodnik.com.

sobota, 10 czerwca 2017

"Polacos" A. Pamuła (reportaż śmieszno-straszny)

"Polacos. Chajka płynie do Kostaryki" Anna Pamuła,
Wydawnictwo Czarne, 2017 r.

"Polacos. Chajka płynie do Kostaryki" A. Pamuła
Kiedy tylko przeczytałam tytuł tej książki i zobaczyłam niesamowite zdjęcie z okładki, od razu poczułam, że mam ochotę dowiedzieć się co to za Chajka i skąd pomysł w jej głowie, żeby popłynąć do Kostaryki. Fragment tekstu wybrany przez wydawcę do promocji zachęcił mnie dodatkowo:

"(...) Na statku Orinoco do Kostaryki przypływa czterech dwudziestolatków z Kałuszyna: Mendel, Josek, Jacobo i Judko. W Ameryce Centralnej zakładają fabrykę swetrów, ale szybko przerzucają się na kostiumy kąpielowe, bo nie przewidzieli, że w Ameryce będzie gorąco."

I jak tu nie przeczytać?! Zdradzę jeszcze, że akurat Kałuszyn to takie miasteczko, które ma swoje ważne miejsce w mojej rodzinie. Czym prędzej zabrałam się więc za lekturę.

poniedziałek, 24 kwietnia 2017

"Świat w płomieniach" S. Hustvedt

"Świat w płomieniach" Siri Hustvedt,
Wydawnictwo W.A.B., 2017 r.

"Świat w płomieniach" S. Hustvedt
"Świat w płomieniach" to naprawdę osobliwa książka. Dawno nie czytałam nic tak dziwnego!
Całość utrzymana jest w konwencji dokumentu przeplatanego fragmentami dziennika głównej bohaterki czyli Hariett Burden (ale wszystko to fikcja).

Kobieta jest artystką, a jednocześnie (co w kontekście tej historii jest nie mniej ważne) żoną uznanego nowojorskiego marszanda. Jego śmierć jest punktem zwrotnym dla Burden, która postanawia rozwinąć swoją karierę artystyczną. Czuje jednak. że ogranicza ją jej nazwisko i...płeć. Decyduje się więc wystawiać swoje prace pod maską mężczyzny. I tu zaczyna się skomplikowana gra, którą będziemy śledzić przez większą część powieści.

czwartek, 20 kwietnia 2017

"Nemezis" w wersji audio

"Nemezis. O człowieku z faweli i bitwie o Rio" Misha Glenny,
AUDIOBOOK, Wydawnictwo Czarne, 2017 r.

"Nemezis. O człowieku z faweli i bitwie o Rio" M. Glenny
Kojarzycie ten znakomity reportaż? To była jedna z pierwszych książek opisanych przeze mnie na blogu :)

Dobrze ją pamiętam i wciąż uważam, że to była bardzo dobra lektura. Więcej informacji znajdziecie w tym wpisie. Donoszę więc uprzejmie, że właśnie ukazał się audiobook po polsku, czyta Andrzej Hausner. To opcja specjalnie dla tych, którzy preferują wersje audio lub po prostu wciąż nie mają czasu, żeby usiąść spokojnie nad książką, tylko słuchają podczas jazdy autem czy sprzątania.

czwartek, 13 kwietnia 2017

"Topografia pamięci" M. Pollack

"Topografia pamięci" Martin Pollack,
Wydawnictwo Czarne, 2017 r.


"Topografia pamięci" M. Pollack
"Topografia pamięci" to zbiór tekstów z lat 2008 - 2016 austriackiego dziennikarza, pisarza i tłumacza Martina Pollacka. Mamy tu wspomnienia, przemyślenia, rodzinne historie i okolicznościowe przemówienia, które łączy tytułowa pamięć. Co zapamiętujemy, a co zapominamy? My jako jednostki, rodziny, narody. Pamięć jest bezcenna, ale i zawodna, poddająca się manipulacji, wygodna. Trzeba uważać z tą pamięcią.

"O masakrze (...), w której zabito stu osiemdziesięciu węgiersko-żydowskich robotników przymusowych, w raporcie nie ma ani jednego słowa. Jakby nigdy nic się nie zdarzyło. Jakby nikt o tym nic nie wiedział ani nie słyszał. Jakby nikogo przy tym nie było."

Jednocześnie Pollack sam rozlicza się z bardzo osobistą historią rodzinną: jego ojciec był wysoko postawionym funkcjonariuszem SS oraz szefem Gestapo w Linzu. Pozornie stawia to Pollacka po stronie oprawców, a nie ofiar:

"Wszyscy bez wyjątku w rodzinie mojego ojca byli zadeklarowanymi lub wręcz zagorzałymi nazistami.(...) A mimo to nie uważali się za sprawców, lecz za ofiary. I chętnie o tym mówili.(...) O rabunku i bezprawiu, o swoim aresztowaniu i pobytach w więzieniu, o obozach przymusowego pobytu, o nieludzkich warunkach w areszcie i zakazie pracy. I o tym, że oni sami i im podobni musieli po 1945 roku przejść przez to wszystko. Jakże niesprawiedliwie. Zawsze to podkreślali, nie zdając sobie sprawy z własnej winy."