Wydawnictwo Znak, 2014 r.
Na początku podzielę się z Wami takim osobistym doświadczeniem. Otóż często czytam kilka książek równolegle, najczęściej sięgam wtedy po różne gatunki i wybieram lektury wymagające różnego poziomu zaangażowania emocjonalnego, czyli coś ciężkiego przeplatam z lżejszymi pozycjami. Tutaj od razu poczułam, że tak się nie uda. Już po pierwszych stronach wiedziałam, że to historia, która będzie wymagać 100% mojego zaangażowania.
Nie jestem ani miłośniczką twórczości Zdzisława Beksińskiego, ani tym bardziej fanką radiowych audycji jego syna, Tomasza. W sumie sięgnęłam po tę książkę głównie ze względu na autorkę i film "Ostatnia rodzina". I nie żałuję.
To biografia podwójna; poruszająca intelektualnie i emocjonalnie, miejscami przerażająca i straszna, niekiedy nadspodziewanie zabawna.
Choć obaj Beksińscy byli bez wątpienia fascynującymi postaciami, właściwie nie miałam w czasie lektury takiego momentu, kiedy poczułabym jakąś bliskość z nimi, a tego
przecież najczęściej szukamy w bohaterach książek. A pomimo tego, dalej
czytałam z niesłabnącym zaciekawieniem. Myślę, że to jest właśnie
największą zaletą tej książki i bez wątpienia zasługą autorki - nawet
dla kogoś kompletnie niezainteresowanego sztuką czy muzyką tego rodzaju, to wciąż
wciągająca lektura.
Polecam:)
PS. Obejrzałam też film "Ostatnia rodzina" i mam poczucie, że to taka pocztówka z książki. Więc jeśli kogoś zafascynowały te filmowe widoki, z całą pewnością powinien sięgnąć po biografię. W dodatku wersja Grzebałkowskiej pozbawiona jest wszystkiego co mnie w filmie irytowało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz