Wydawnictwo Literackie, 2016 r.
Z Twardochem mam taki problem, że czasem ciężko jest mi oddzielić jego literaturę od niego samego... Ale zacznijmy od powieści.
"Król" to kolejna po "Morfinie" i "Drachu" książka Twardocha, po którą sięgam. Poprzednie ujęły mnie głównie silą języka. I tę silę odnalazłam również w "Królu".
Zaczyna się tak:
"Król" to kolejna po "Morfinie" i "Drachu" książka Twardocha, po którą sięgam. Poprzednie ujęły mnie głównie silą języka. I tę silę odnalazłam również w "Królu".
Zaczyna się tak:
"Mojego ojca zabił wysoki, przystojny Żyd o szerokich ramionach i potężnych plecach machabejskiego boksera.
Teraz stoi w ringu, to ostatnia walka wieczoru i ostatnie koło tej walki, a ja patrzę na niego z pierwszego rzędu. Nazywam się Mojżesz Bernsztajn, mam siedemnaście lat i nie istnieję.
Nazywam się Mojżesz Bernsztajn, mam siedemnaście lat i nie jestem człowiekiem, jestem nikim, nie ma mnie, nie istnieję, jestem chudym, ubogim synem nikogo i patrzę na tego, który zabił mojego ojca, patrzę, jak stoi w ringu, piękny i silny.
Nazywam się Mojżesz Inbar, mam sześćdziesiąt siedem lat. Zmieniłem nazwisko. Siedzę przy maszynie do pisania i piszę. Nie jestem człowiekiem. Nie mam nazwiska."
Dla mnie - wspaniałe.
Na okładce (zresztą bardzo ciekawej, autorstwa Rafała Kucharczuka) piszą, że to "Burzliwe lata trzydzieste XX wieku. (...) Zwroty akcji, romanse, gwałty, ćwiartowanie ciał, szantaże, przewroty - podszyte przemocą codzienne życie stolicy.". I w sumie to wszystko prawda. Czyta się dobrze i z zaciekawianiem, czasem z niesmakiem, jak rozumiem, zamierzonym przez autora. Obrazy trochę jak z filmów Tarantino - brzydota, przemoc i silne emocje w świecie na krawędzi realności. Wszystko tu mnie wciągnęło: postacie, miejsca i akcja; gangsterzy i ich kobiety, Warszawa żydowska i polska w przeddzień II wojny światowej, szemrane interesy ulicy i wielka zakulisowa polityka. Napisane dobrym, soczystym językiem, wulgarnym i pięknym jednocześnie. Kupuję to.
Po odłożeniu książki przychodzi do mnie refleksja, że tak na prawdę dałam się porwać bardzo szowinistycznej opowiastce. I do tego, jak ulał pasuje wizerunek Twardocha, wytatuowanego macho trenującego boks, a po godzinach intelektualisty z papierosem. I ta nonszalancja w wywiadach...
Bardzo ciekawą dyskusję na temat "Króla" i jego autora można przeczytać na Facebooku na profilu Jacka Dehnela, który punktuje Twardocha m.in. za szereg błędów faktograficznych, nieścisłości historyczne i...nadmiar występujących opisów męskiego przyrodzenia. Złośliwi i dociekliwi internauci przywołują, że jeszcze kilka lat temu Twardoch był pulchnym, pryszczatym młodzieńcem w niczym nie przypominającym dzisiejszego wizerunku pisarza. A i poglądy polityczne jakby zmieniają się nieco wraz ze zmianą rządów... No trudno. Nawet jeśli to wszystko to tylko kreacja, a ta proza wcale nie jest taka dobra, mi się podoba.
Dla mnie - wspaniałe.
Na okładce (zresztą bardzo ciekawej, autorstwa Rafała Kucharczuka) piszą, że to "Burzliwe lata trzydzieste XX wieku. (...) Zwroty akcji, romanse, gwałty, ćwiartowanie ciał, szantaże, przewroty - podszyte przemocą codzienne życie stolicy.". I w sumie to wszystko prawda. Czyta się dobrze i z zaciekawianiem, czasem z niesmakiem, jak rozumiem, zamierzonym przez autora. Obrazy trochę jak z filmów Tarantino - brzydota, przemoc i silne emocje w świecie na krawędzi realności. Wszystko tu mnie wciągnęło: postacie, miejsca i akcja; gangsterzy i ich kobiety, Warszawa żydowska i polska w przeddzień II wojny światowej, szemrane interesy ulicy i wielka zakulisowa polityka. Napisane dobrym, soczystym językiem, wulgarnym i pięknym jednocześnie. Kupuję to.
Po odłożeniu książki przychodzi do mnie refleksja, że tak na prawdę dałam się porwać bardzo szowinistycznej opowiastce. I do tego, jak ulał pasuje wizerunek Twardocha, wytatuowanego macho trenującego boks, a po godzinach intelektualisty z papierosem. I ta nonszalancja w wywiadach...
Bardzo ciekawą dyskusję na temat "Króla" i jego autora można przeczytać na Facebooku na profilu Jacka Dehnela, który punktuje Twardocha m.in. za szereg błędów faktograficznych, nieścisłości historyczne i...nadmiar występujących opisów męskiego przyrodzenia. Złośliwi i dociekliwi internauci przywołują, że jeszcze kilka lat temu Twardoch był pulchnym, pryszczatym młodzieńcem w niczym nie przypominającym dzisiejszego wizerunku pisarza. A i poglądy polityczne jakby zmieniają się nieco wraz ze zmianą rządów... No trudno. Nawet jeśli to wszystko to tylko kreacja, a ta proza wcale nie jest taka dobra, mi się podoba.
I nie tylko mi. Powieść zbiera dobre recenzje. Dyskusja pełna pochwał m.in. w Tygodniku kulturalnym (słowo, że obejrzałam ten odcinek już po opisaniu książki;) A kontrowersyjny wywiad (przynajmniej sądząc po komentarzach w sieci) do przeczytania w Wyborczej.